Pracowanie w domowym zaciszu ma wiele plusów, szczególnie jak jest to praca na własny rachunek. Być sobie sterem, żaglem i okrętem, to kusi. Pracuje się tyle, ile się chce. Im więcej się pracuje, tym więcej się zarabia, a i żaden czepliwy szef nie siedzi człowiekowi nad głową. Takich zalet jest wiele, ale są i wady. To że pracuje się w domu wydaje się ideałem tylko na początku. Szybko zaczyna się odczuwać słabe strony takiego sposobu zarobkowania. Jedną z głównych jest samotność.
Nie trzeba wiele czekać, aby freelancing przestał się wydawać szczytem marzeń, a praca w domu już nie jest samą przyjemnością. Bo jest to praca w samotności. I siedzi się tych sześć czy osiem, a bardzo często i więcej godzin, i nie ma się do kogo odezwać. Fakt, jest spokój, ale jest go aż za nadto. Człowiekowi potrzebny jest kontakt z drugim człowiekiem. Tymczasem masz tylko cztery ściany wokoło siebie i nikogo z kim można nawiązać kontakt, wymienić chociaż jedno słowo.
Nie każdy to wytrzymuje. Nie bez powodu jedną z najsurowszych kar w więzieniach jest zamknięcie w izolatce. Człowiek jest istotą społeczną i pozbawiony innych ludzi źle funkcjonuje. Przypomnij sobie wszystkie opowieści o ludziach, którzy w ten sposób zwariowali albo jak niektórzy mówią „zdziwaczeli”. W skrajnych przypadkach zapominali słów, ponieważ nie używali swojego głosu. Jest to już przykład drastyczny, gdyż zawsze można po pracy wyjść w miasto i porozmawiać z ludźmi, ale i tak trudno wytrzymać tych kilka godzin dziennie będąc pozbawionym towarzystwa.
Jeśli samotność bardzo doskwiera, receptą na to będzie coworking, czyli praca w jednym biurze z innymi wolnymi strzelcami, czy pracownikami małych firm. Wynajmuje się przestrzeń w biurze i spędza osiem, czy ile się chce godzin z innymi ludźmi. Jest to nadal freelancing, bo pracuje się dla siebie, ale można też się do kogoś odezwać. Szybciej mija czas, a zarazem przyjemniej. Jeśli więc towarzystwa bardzo brakuje, lepszym wyborem będzie coworking niż np. czatowanie z kimś, zaglądanie co i rusz na skrzynkę e-mail, wysyłanie wiadomości przez komunikatory czy zaglądanie do serwisów społecznościowych. Freelencerzy pracujący w domu często tak próbują rozwiązywać problem braku towarzystwa. A o tym jak praca staje się przez to mniej wydajna, chyba nie trzeba wspominać. Takie rozpraszacze potrafią wciągać i zabierają sporo czasu przeznaczonego na pracę.
Coworking natomiast zwiększa produktywność. Krótka wymiana zdań, jak to jest między ludźmi pracującymi w jednym miejscu, nie zabiera nawet procenta tego czasu, co zaglądanie do serwisów społecznościowych. Tym bardziej, że większość czasu spędza się na swoich zadaniach. W biurze coworkingowym ludzie pracują, wiele się więc nie rozmawia, przynajmniej nie przy pracy. Integracja odbywa się w trakcie wspólnej przerwy albo po pracy. Coworking będzie doskonałą opcją nie tylko dla tych osób, którym źle się spędza czas w samotności, ale i dla tych, którzy będąc sami w domu nie potrafią się zmotywować. Co jak co, ale widok innych, jak oddają się swoim zajęciom w skupieniu, będzie dobrą motywacją. Nic tak nie działa mobilizująco, jak dobry przykład.
Praca w domu to rozwiązania dla kogoś, komu nie przeszkadza samotność oraz brak atmosfery biura. Dla innych osób lepszy będzie freelancing, ale w wynajętym biurze, czyli praca z innymi ludźmi. Warto zdecydować się na to nie tylko wtedy, gdy wydajność pracy nic na tym nie cierpi, a rozpraszaczy unika się jak diabeł święconej wody, bo przecież dobre samopoczucie jest bezcenne. Przecież i dlatego wybiera się pracę jako wolny strzelec, aby mieć maksimum poczucia komfortu.
Ja pracuję sam w domu i sobie chwalę. Łatwo się rozproszyć o czym świadczy mój wpis tutaj;) ale żaden szef nie mówi mi co ma robić ani myśleć, sam ustalam sobie obowiązki. Ma to dużo więcej plusów niż minusów. Coworking? – może, ale nie za darmow wynajmują biura, a gdzieś i tak trzeba mieszkać, więc koszt są mniejsze. Na samotność polecam żonę i dzieci, które trzeba utrzymać. Od razu o niczym innym się już nie myśli i jeśli ktoś wariuje to tylko ze względu na stawki jakie mu płacą.